czwartek, 14 kwietnia 2011

Aha.

Cywilizacja!

Będzie krótko, bo to notka powrotowa. Żeby przypomnieć że jeszcze żyje i mnie nic nie zajebało.
Piszę to po to aby zacząć cykl, który będę uaktualniał równolegle z cyklem „Krew gospodarki”, póki co nie ma sensu opisywać dokładnie o co chodzi.

Mam na celu krótkie spojrzenie na różne opinię obecnych „wykształconych” na temat cywilizacji.

Jest to najczęściej używane słowo przez polityków i ideologów, różnych skrajnych opcji gospodarczych.

Po pierwsze – Co to jest cywilizacja? Albo, co to znaczy że kraj jest cywilizowany?
Otóż pan Ikonowicz uważa że krajem cywilizowanym jest taki kraj, który hoduje w ludziach nieumiejętność do zajęcia się samym sobą i zaszczepia w nim postawy roszczeniowe. Uważa też że cywilizacja to takie coś co zapewnia opiekę nad biednymi przez bogatych, a że bogaci wg pana Ikonowicza to banda złodziei, skurwysynów i zbrodniarzy przeciw „cywilizacji” to należy zabierać im większość ich zarobków (no bo oni to przecież ukradli, c’nie?!) i rozdać biednym. A w pierwszej kolejności tym biednym, którzy najładniej łaszą się do pana. Im jesteś bardziej uległy, tym większą nagrodę dostaniesz. Im lepsze podanie do Unii o dotację tym większa szansa że ci dadzą, na rozruch firmy. Tylko musisz dobrze prosić. Jak twój piesek, kiedy podajesz mu kawałek szynki... sorry, jakiej szynki?! Kto daje szynkę psu? tylko jakiś bogaty złodziej... dajesz mu kawałek starej skórki od chleba i mówisz „poproś”. Dokładnie tak samo wyglądasz w oczach urzędnika, kiedy żebrzesz o dotację, o zasiłek, o zapomogę.
I to wg pana Ikonowicza NIE jest uwłaczające godności.
Tak... nie pomyliłem się, on powiedział że redystrybucja pod przymusem NIE jest niczym dziwnym.
Natomiast godności człowieczej uwłaczają akcję charytatywne.
Pan Ikonowicz w swej wielkiej lewicowej trosce o dobro człowiecze, uważa że wszystkie fundacje charytatywne „Najpierw się nażrą na 1000zł a później łaskawie rzucą komuś ochłapy”. Mam nadzieję że pana Ikonowicza kiedyś dopadnie potrzeba uzyskania pomocy i nagle się okaże że – „Sorry Piotrek, wiem że nie masz co żreć, ale na pieniądze z urzędu się czeka w kolejce, masz termin na za dwa miesiące”
Gdzie wtedy szanowny pan Ikonowicz pójdzie? !
Do Kościoła, do prywatnej fundacji charytatywnej, do kogoś kto nie uważa że ludzie to a priori złodzieje i „najpierw się nażrą za 1000zł...”
Ale łatwo jest mówić o redystrybucji środków kiedy jest się analfabetą ekonomicznym i nie rozumie banalnie prostych zjawisk.
Czyli mamy jedną wersję cywilizacji – Taką gdzie ludzi traktuje się z góry jako złodziei i skurwysynów. To jest cywilizacja pana Ikonowicza.
Kolejna cywilizacja to cywilizacja „krajów rozwiniętych”. A czym jest kraj rozwinięty? To jest np. kraj skandynawski. Dlaczego? Bo tam nie ma dyskryminacji. Tam nikt się nie przejmuje tym że homoseksualizm jest trendi, tym że nie ma żadnego szacunku dla rodziny i się z nią walczy, zmarłym tatusiem się pali w piecu ogrzewając miasto.
I tam jest duży socjal... i mało tego Szwecja jest tym krajem, który pokazuje że „bogaci złodzieje i skurwysyny” nie mają racji a socjalizm sprawia że kraj staje się bogaty. Spójrzmy na statystyki. Kraje skandynawskie są jednymi z najbogatszym w Europie.
I co wy na to kapitalistyczne świnie?
Ale popatrzmy teraz na sprawę dogłębnie.
Jak to się dzieję że można wprowadzić system opieki społecznej? Tak to się dzieję że trzeba mieć rząd. Rząd żeby mieć pieniądze na system opieki społecznej musi skądś te pieniądze wziąć. Skąd rządy biorą pieniądze? Z podatków. A żeby mieś duże pieniądze z podatków trzeba mieć bogatych obywateli. Żeby obywatele byli bogaci, muszą pieniądze zdobyć. Najpopularniejszym sposobem na zdobycie pieniędzy jest ich zarobienie. I tak to też było w Szwecji w latach 1870 – 1950. Wtedy dzięki uniknięciu wojen, dzięki kapitalistycznej gospodarce, PKB na jednego mieszkańca było najwyższe w Europie. Dzięki temu Szwecja poprzez pomoc krajom europejskim poprzez eksport i najwyższym swobodom gospodarczym, stała się bogatsza od Stanów Zjednoczonych.
I wtedy było ją stać na budowanie systemu socjalistycznego.
A system ten trwał wyjątkowo długo, bo 20 lat.
Przez ten cały czas się rozrastał, opanowywał coraz to nowe sektory, tworzył kolejne monopole, aż w końcu się sypnął.
W latach 70 Szwecja zaczęła liberalizować gospodarkę gdyż partia socjaldemokratyczna pierwszy raz od 44 lat przegrała wybory, a ludzie przekonali się że coś tu jest nie tak.
Można rzec że na chwilę obecną Szwecja ma mniej blokad urzędniczych niż niektóre kraje europejskie, dlatego mimo wysokich (i tak już bardzo obniżonych) podatków działa nieźle.
Ergo : gdyby nie kapitalistyczna gospodarka rynkowa lat wcześniejszych, żaden socjalizm nie mógłby powstać, bo żeby powstał socjalizm musi mieć co ukraść.
Socjalizm to system gospodarczy oparty na kradzieży i na kradzieży również polega cywilizacja tzw. krajów rozwiniętych.
Oczywiście nie tylko na kradzieży, również na braku dyskryminacji homoseksualistów i powszechnej miłości i afirmacji różnorakich wypaczeń.
Dla zwolenników tej cywilizacji najważniejsza jest wolność do okazywania odmienności i wolność od „mowy nienawiści”. Do czego to prowadzi? Nie wiem, przekonamy się.
Rozrost sektora państwowego poskutkował jego skurczeniem, więc rozrost skretynienia, w końcu doprowadzi do znormalnienia.
Cywilizacja nr 1 – Cywilizacja oparta na trzymaniu za mordę i okradania „bogatych skurwysynów”
Cywilizacja nr 2 – Cywilizacja oparta na powszechnej tolerancji dla wszystkiego co nie jest rodziną, nie jest heteroseksualne i nie chce korzystać z socjalu.

Trzecia cywilizacja – najgorsza, przestarzała, głupia i ciemna. Cywilizacja wolnego rynku i egzekwowania prawa. Do takich cywilizacji należy np. Singapur. Wielu dzisiejszych ucywilizowanych nawali by ją „cywilizacją ciemnoty”.
Pytanie do zwolennika szwedzkiego etatyzmu:
Singapur jest bogatszy od Szwecji, dlaczego?
Odpowiedź:
Bo to tylko dlatego że jest bardzo mały i mieszka tam niecałe 5 milionów ludzi.
Pytanie do zwolennika szwedzkiego etatyzmu:
Singapur ma bardzo małą przestępczość, dlaczego?
Odpowiedź:
Bo to tylko dlatego że jest mały i mieszka tam niecałe 5 milionów ludzi.
Stwierdzenie na temat Singapuru:
Singapur 50 lat temu był zapierdzianym, malarycznym kawałkiem śmierdzącej i osranej ziemi na której nic nie rosło, a teraz jest drugą po Hong Kongu gospodarką na świecie.
Stwierdzenie zwolennika szwedzkiego etatyzmu:
Bo to tylko dlatego że jest mały i mieszka tam niecałe 5 milionów ludzi.
Mało tego. W Singapurze istnieje coś takiego jak egzekucja prawa. Za dotknięcie kobiety wtedy kiedy ona sobie tego nie życzy, stosuje się karę chłosty – dlatego tam zanim ktoś pomyśli o tym żeby zabawić się kosztem dziewczyny w jakim zaułku, to najpierw pomyśli o tym że będzie miał wywietrznik w głowie jak to się wyda, albo kiedy funkcjonariusz to zobaczy. Bo kara śmierci za gwałt to u nich coś zupełnie normalnego... skandal c’nie?!

Jeszcze to:



Co to za kraj, skoro jest tyle zakazów?! Europejczyk złapałby się za głowę, kiedy zabroniono by mu nasrać na środku chodnika, albo zaśmiecać ulicę. W Europie to norma przecież.
Bo na tym właśnie zależy zwolennikom cywilizacji krajów rozwiniętych – na wolności do pijaństwa, srania na chodnik, darcia mordy w środku nocy etc. To są główne wolności tych ludzi.
Jednak człowiek mieszkający w Singapurze, który skupia się głównie na rodzinie i pracy i w taki sposób się spełnia, nie interesuje się raczej tym że ktoś mu zabrania zrobić kupę w bramie jakiegoś budynku. Jego stać na nowoczesną toaletę.
Singapur ma jeden z najmniejszych rządów na świecie, wydaje bardzo dużo na bezpieczeństwo obywateli i bardzo mało na służbę zdrowia. Dzięki temu kobieta nie boi się że w nocy jakiś zwyrodnialec ją zabije, a szpitale są wyposażone tak jak w Polsce będą za kilkadziesiąt lat, pod warunkiem że rząd się jutro posypie.
Nie wiem jak ludzie z „krajów rozwiniętych” ale ja bardzo chętnie wyzbędę się wolności do srania i szczania gdzie popadnie, w zamian za możliwość życia i pracy w takim kraju, który mnie szanuje jako człowieka odpowiedzialnego, a nie traktuje mnie jako a priori skurwysyna i złodzieja, któremu trzeba zabrać ponad połowę pieniędzy i rozdać ją nierobom.

Wiem że to bardzo połebkach opisane zostało, ale to tylko wstęp do cyklu, który postaram się uaktualniać.

Jeżeli się podobało to daj suba.

5 komentarzy:

  1. Świetna notka. Cywilizacja nr 1 ma rację bytu dlatego, że nieoczytani (albo może: niedorozwinięci?) obywatele nie rozumieją, że podatki to są składki na WSPÓLNE cele, takie jak zapewnienie im przez państwo sprawiedliwości, oraz bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego. Nie rozumieją podstawowych praw ekonomii, ale trudno im się dziwić: większość polityków u władzy też ich nie rozumie (albo nie chce rozumieć). Do tego dochodzi jeszcze "obowiązek obywatelski" w czasie wyborów z tytułu demokracji, z którym to ludzie się bardzo obnoszą. Uważają, że jeżeli ich głos podczas głosowania w jakichkolwiek wyborach jest równy z głosem ich sąsiada, to sąsiad powinien mieć taki sam majątek co on. Jeżeli koleś jest pedałem, to chce mieć też prawo do zawarcia związku "małżeńskiego" ze swoim partnerem "bo sąsiad może", "jeśli się kochamy, to nie ma znaczenia jakiej płci jesteśmy", etc. To z kolei powoduje rozpad rodziny, a to pociąga za sobą kolejne konsekwencje. I w ten sposób, powoli dochodzi do istoty Cywilizacji nr 2. Obydwie są zbudowane na wykorzystywaniu głupoty obywateli i ukazywaniu im Cywilizacji nr 3 jako obrzydliwego systemu, gdzie nieliczni są bogaci, a rzesze biedaków zdychają na ulicach, bo "państwo im nie pomogło". A w końcu od tego jest państwo, czyż nie? To państwo ma rozwiązać wszystkie problemy trapiące obywateli, bo przecież "oni płacą podatki, więc wymagają". Państwo ma wychować im dzieci, bo zapierdalają na dwa etaty, żeby móc wyżywić dzieci, ponieważ większość ich ciężko zapracowanych pieniążków "bierze" od nich rząd "by żyło się lepiej".

    Można na ten temat pisać, pisać i pisać, więc na tym poprzestanę na razie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brywieczór,
    na początek nieco ogólnie: właśnie ukończyłem poglądowy przegląd (ciekawy kalambur mógłby z tego powstać, a? restrykcja "poglądowy" nasunęła mi się w wyniku wątpliwości, czy przegląd może być szczegółowy, ale nvm) i przyznaję, że poglądy tutaj głoszone są mi bardzo bliskie. Dlatego też pozwolę sobie dodać bloga do obserwowanych; zwłaszcza, że miałbym nieco wątpliwości do pewnych kwestii i w przypadku, gdy do nich powrócisz, chętnie podyskutuję.
    Teraz bardziej szczegółowo (z racji poszanowania logiki, jakie u Ciebie widzę, zapewne przyznasz, że przejście od ogółu do szczegółu wygląda jakoś ładniej): moim zdaniem dokonałeś dość brutalnej wiwisekcji pojęcia "cywilizacja" - chyba że to zabieg celowy. Cywilizacja, śmiem twierdzić, to ogół dokonań (uwzględniając także pejoratywne znaczenie tego słowa) danej grupy w pewnym okresie czasu, swoista kompilacja osiągnięć (termin rozumiany jak wyżej) - ALE! - traktowana statycznie. Jeśli więc główną esencjalną cechą cywilizacji jest jej skończoność (zauważ, że najczęściej mówi się właśnie o cywilizacjach państw/ludów/czegokolwiek, które już nie istnieją) to nie można tym, bądź co bądź wiążąco doniosłym terminem nazywać procesów ucierania się pewnych wzorców w danym "tyglu" (kraju/rejonie/narodzie etc.). To była (względnie) krótka uwaga natury pojęciowej (metodologicznej, kosmetycznej - nazwij to jak chcesz).
    Uwaga nr 2. Cywilizacja, której apologię wygłaszasz (pod czym podpisuję się z małymi tylko zastrzeżeniami) nie opiera się bezpośrednio na "wolnym rynku", "egzekwowaniu prawa" itd. Moim zdaniem są to poprawne implikacje fundamentów, ale nie same fundamenty. Czym jest zatem fundament, spytasz? Opowiem - etyka (przy czym nie taka, jaką chciałaby ją widzieć np. M. Środa, żarty na bok, to poważny blog ]:-> [pierwsza emotka! cóż, w tym miejscu nie mogłem się powstrzymać; a jak wiadomo, w naszych dekadenckich czasach tekst bez emotikon stawia niejednokrotnie potężniejszy opór hermeneutyczny niż rozprawa z logiki formalnej]). Pozwolisz, że nie będę rozwijał tego pojęcia, to temat na osobną (co najmniej) rozprawę. Za to chętnie na ten temat podyskutuję - jeśli będziesz miał życzenie.
    Uwaga nr 3. Czy naprawdę z pełną odpowiedzialnością możesz stwierdzić, że zakazy w Singapurze wynikają przede wszystkim z poważnego traktowania obywateli przez władzę? Twierdzę, że nie. Sytuacja ta stanowi casus tego, do czego prowadzi przerośnięty legalizm i właśnie lekceważenie człowieka jako istoty myślącej plus posiadające zmysł rozpoznania moralnego (przy czym nie będę już zagłębiał się w analizę azjatyckiego, jakże odmiennego od europejskiego [w zdrowym sensie] pojmowania człowieka jako podmiotu działań etycznych, stosunku obywatel - państwo itp). Co oczywiście nie znaczy, że nie patrzę z podziwem na rozwój tego państwa, gdzie zasłużony triumf święci kapitalizm, najbardziej zdroworozsądkowy ustrój gospodarczy.
    Mam nadzieję, że długość komentarza nie zostanie mi poczytana za złe. Podkreślę to raz jeszcze - Twój blog mnie zainteresował; myślę, że może to posłużyć mi za usprawiedliwienie.
    Z ciekawością wypatruję kolejnego posta z tej serii.
    A na koniec, by spuścić nieco z tego nadętego tonu: dziękuję, dobranoc ]:->

    OdpowiedzUsuń
  3. Phrustrat -1# Od razu zaznaczam że ten wpis nie ma na celu dokładnego spojrzenia na cywilizacje jakiekolwiek, tylko subiektywny opis odbioru tego co jest wg niektórych, współczesnych myślicieli cywilizowane. Palikot za cywilizowane uważa takie państwo, w którym nie ma prymatu religii, ktoś inny uważa że cywilizowane jest wtedy kiedy istnieje państwowa kontrola nad każdym aspektem życia (spotkałem się z taką definicją cywilizacji, gdzie chip RFID wszczepiony w tkankę, uważany był za potrzebny i moralnie poprawny). Broń
    Boże (no chyba że powierzchownie) nie mam zamiaru opisywać poszczególnych starożytnych regionów i opisywać ich dokonań, nie mam ku temu kompetencji.
    2# Tej notki do końca na poważnie brać nie należy, chociaż pisałem ją zupełnie poważnie. Singapur miał służyć jako przykład, głównie dla etatystów i apologetów tzw zrównoważonego rozwoju, jaki stosuje Skandynawia.
    Singapur jest bardzo kontrowersyjny, a póki co nie mam możliwości odwiedzenia go, bo nie mam kapitału, a nawet gdybym miał to w pierwszej kolejności jest Santiago de Chile. Natomiast naczytałem się trochę opinii o tym kraju - były one skrajne :)
    Z jednej strony mowa o tym że za napisie się piwa na ulicy grozi chłosta (bo w przepisach faktycznie widnieje że "za pijaństwo w miejscach publicznych grozi kara chłosty) a z drugiej mowa o tym że słowo "pijaństwo" oznacza nie mniej tyle samo co zakłócanie porządku. Czyli piwa można się napić dopóki nie rozrabia się rozróby. Zarówno apologii jak i krytyki, było relatywnie tyle samo, więc prawda jest zapewne po środku. Ale praktyka pokazuje że żadne państwo policyjne (które w rzeczywistości było policyjne) nie osiągnęło wyraźnego sukcesu gospodarczego, Singapur osiągnął więcej niż kraje Skandynawskie mimo że zaczynał od zera.
    Na judupie jest jeden blożek pod nazwą AzjatyckiCukier - kobieta mieszka w Singapurze i stamtąd nagrywa. Ja głupi miałem nadzieję, że tam będzie coś naprawdę ciekawego ( i trochę jest, ale trzeba się domyślać, o co chodzi :P) na temat tego kraju, niestety głównie to ona mówi o kosmetykach. Znalazłem trzy filmiki, z których można wyciągnąć jakieś wnioski.
    Jeżeli natomiast mam powiedzieć jak ja sobie wyobrażam cywilizacyjny model Singapuru to jest to tak. Zakazy typu nie pluj gumą na chodnik, nie karm ptaków - to zwyczajny europejski zakaz "nie śmieć". Czyli nic dziwnego. Poza tym Singapur jest republiką, ale jak to łatwo zauważyć mieszkańcy terenów "podchińskich" mają nieco inną mentalność od nas. Myślę że przestrzeganie prawa wynika ze swoistego monarchistycznego podejścia władzy i do prymatu własności prywatnej. Nie wolno pluć na ulicy, dlatego że ulica należy do prezydenta i on zwyczajnie na plucie nie pozwala, 95% obywateli ma natomiast swoje prywatne domy, lub mieszkania, więc tam mogą sobie pluć do woli. :) W Polsce nie dostanę mandatu za plucie na chodnik, ale mówiąc szczerze wysrane mam na przywilej plucia. To może być niezgodne z koncepcją republiki, gdzie parlament ma najwięcej do powiedzenia, ale to może wynikać z mentalności tamtych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. #3 Sprawa jest tego typu - ten znaczek z zestawieniem zakazów ukazał się na koszulce i miał być jakimś rodzajem wyśmiania tego systemu prawnego. Wątpię (chociaż mogę się mylić) że w dzienniku ustaw Singapursich jest napisane że zabrania się defekowania (jeżeli to dokładnie ten znaczek oznacza, bo z angielskiego nigdy najlepszy nie byłem, ale flush to chyba oznacza spłukiwanie - tylko że cholera, jeżeli to oznacza "zakaz przeczyszczania organizmu w miejscach publicznych" to dopiero robi się dziwnie). Ale brak takiej wolności zastąpiony jest taką : |||otwarcie Singapuru na światowy handel oraz inwestycje pozwoliły jego niewielkiej gospodarce stać się jedną z najbardziej konkurencyjnych i elastycznych na świecie. Przepisy są proste, wszelka działalność biznesowa dokonywana jest jawnie i szybko, a korupcja praktycznie nie istnieje. Stawki podatku dochodowego oraz CIT są konkurencyjne, zaś ogólne obciążenie podatkami jest niskie. Inwestycje zagraniczne są dopuszczone i traktowane na równi z krajowymi. Nie ma ceł, choć wynik obniżają pewne pozacłowe ograniczenia. System prawny Singapuru jest wydajny i w wysokim stopniu chroni własność prywatną. Rynek pracy jest wysoce elastyczny, ułatwiając zatrudnienie i wzrost produkcyjności1||| Więc moje zdanie utrzymuje. Władza zabrania śmiecić na swoim terenie ale za to pozwala działać na wspólnym rynku z większą podażą wolności niż europejski przedsiębiorca (czasami cholernie sprawny, bo taki Polak jak się zahartuje w naszym postsocjalistycznym systemie, to po wyjechaniu do miejsca gdzie jest bardziej elastycznie, czuje się jak ryba w wodzie :)) może sobie wyobrazić.
    Jeszcze z trzeciej strony - czytałem opinię jednego Polaka, który był w Singapurze przez miesiąc i on nie narzekał na częste patrole policyjne, a nawet przyznał że jest ich tyle samo co w Polsce, ale ludzie zwyczajnie wiedzą co wypada robić a co nie. Sorry że długo i bez sensu, ale już kończę :)

    OdpowiedzUsuń