poniedziałek, 26 lipca 2010

O moralności relatywnej

Moralność ateisty.
„Ja, jako ateista potrafię sam sobie stworzyć zaplecze moralne w którym poruszam się i nie potrzebuję do tego Boga”
Dobra. Argument doskonały dla relatywnistów.
Czym jest zatem moralność nie oparta o autorytet? Jest tym samym czym moralność oparta o zły autorytet, złym autorytetem jest jednostka, która sama sobie dyktuje barykady, bo jeżeli nie ma się czym tychże podeprzeć to one zawsze muszą się obalić. I robią to same pod naporem względności iście freudowskiej.
Relatywizm wyrósł głównie na nowożytnych teoriach Freuda, wcześniej Marksa, którzy właśnie przez względne podejście do swojej teorii nie potrafili przyznać sobie samym błędu, przez nadmierną megalomanię i wykształcony narcyzm. Freud, który potrafił określić metody walki z zaburzeniami stanu psychicznego żołnierzy przebywających w okopach jak zwierzęta, puszczone na bój, był zwykłym papierkiem lakmusowym, który wykazał błędność swojej własnej idei... ale nie potrafił tego przyznać. Jedyne dwie rzeczy, które jego teorię utrzymały przy życiu to ich popularność, powodowana przez jego talent do klasycznych porównań, które były niezwykle cenione przez społeczność lubującą się w ludziach znających łacinę i grekę, a druga rzecz to, to że były bardziej liberalne i pozornie skuteczniejsze od wcześniejszych metod walki z depresją wojenną, jak narkotyki tudzież elektrowstrząsy, które z żołnierzy miały robić maszyny do umierania za państwo. Mądre słowa i ciekawe konotacje zawarte w pracach Freuda doprowadziły do powstania sztuki, która opierała się na tym co owa relatywistyczna niedbałość o fakty wytworzyła. Powstało wiele dzieł literackich, które opiewały relatywę własnych przemyśleń. Freud zupełnie jak Marks nie potrafił dostrzec własnych błędów i dlatego właśnie pewien literat o nazwisku Conrad, nazwał jego dywagacje naukową fantazją.
Same teorie Freuda wydawałby się niegroźne, atoli ich następstwa doprowadziły do powstania rewolucyjnych idei, które sprawiły że naturalny religijny porządek został zachwiany tym co obecni, młodzi ateiści nazywają „własną moralnością, bez Boga”.
Moralność musi być oparta o autorytet. Autorytetem dla katola jest doskonała istota Boga. Katol nie lekceważy nakazów Pisma Świętego nie pierdoli o złotym cielcu Jezusie Chrystusie, nie szuka dziury w całym, tylko po to żeby usprawiedliwić swoje błędy logiczne, jak ateiści, którym wydaje się że mają wolność, podczas gdy polega ona jedynie na nie zawierzeniu w istotę autorytarnego prymatu wiary. Taka wolność zastępuje moralność relatywizmem, a relatywizm jest zawsze tępy.
Jeżeli nie potrafimy przyjąć wartości moralnych na wiarę a wydaje nam się że pojmujemy je bez wiary, to myślimy jak Marks albo Freud... a Karl Popper powiedziałby o nas że nie możemy się równać z niemieckim Żydem Albertem Einsteinem, który otwarcie powiedział – „jeżeli jedna z moich teorii w empirycznych testach okaże się błędem, wycofam się z całości”.
Einstein był niepraktykujący, jednak nie odrzucał idei istnienia Boga, mimo że był człowiekiem nauki przez wielkie „N”.
Dlatego ateiści mogą sobie gderać o tym jak są wyżej od Katoli, ale niech choć jeden z nich pokaże że ich hamulce moralne są „większe” od ludzi, którzy potrafią oddać się w całości założeniom wiary, która opiera się ludzkiej naturze.
„Ateiści potępiają agresje”
I?
Jeżeli ktoś zaatakuje kogoś bliskiego dla takiego ateisty to co wtedy? Ateista potępi agresora? Błagam, przestańcie biadolić o symptomach agresji, skoro jest ona nam dana nie po to by z niej rezygnować, tylko po ty by jej używać w agresywnych przypadkach zagrożenia. Jeżeli ktoś sądzi że agresja jest zła to powinien zakopać się w skrzyni pod ziemią, bo tylko tak agresji nie uświadczy.


Moralność ateisty to relatywizm ateisty. Nic więcej.
Wysoka preferencja czasowa!

Maiłem o tym napisać... to piszę.
Wcześniej napisałem że z logicznego punktu widzenia takich ludzi nie ma. Dlaczego? Postaram się wyjaśnić.
Wysoka preferencja czasowo to swoisty rodzaj tendencji do odłożenia zamierzonego celu na korzyść innego dobra psychicznego tudzież materialnego.
Przykład!
Tomek chce zrealizować swój projekt sekreterko-betoniarki. Sprawdził w google czy ktoś przed nim coś takiego już wynalazł, kiedy zaś okazało się że nikt nie był na tyle pojebany Tomek uznaje że warto przeprowadzić taką operację, która w założeniu przyniesie mu zysk w przyszłości.
Tak więc podejmuję pracę... ale jako że jego preferencja czasowa jest wysoka następuje porzucenie pomysłu na korzyść innego dobra. Tym dobrem jest czas wolny.
Czas wolny Tomek pożytkuje na nie robienie niczego, a w prakseologi nie robienie nic jest również pracą, bo również jest ludzkim działaniem, tyle że bezproduktywnym. Nie robienie nic, nie przyniesie zysku.
Dlategoż kiedy Tomek porzuca plan uruchomienia produkcji sekretarko-betoniarek, robi to na korzyść innego mniej wyczerpującego zadania, którym jest czas wolny, albo inny mniej produktywny pomysł.
Wynika to z lenistwa, tudzież z założenia że „i tak się nie uda”...
Ale jeżeli Tomek zastąpił jeden plan drugim, oznacza to tyle, że jego preferencja czasowa, tak naprawdę nie jest wysoka, tylko zamienna z innym schematem, który łatwiej jest wykonać, mimo że nie przysporzy mu profitów.
Dlatego też ludzie o wysokiej preferencji czasowej, zastępują jeden plan działania drugim, łatwiejszym, który będzie można spożytkować szybciej, z mniejszym wysiłkiem. Więc z logicznego punktu zaczepienia Tomek nie ma wysokiej preferencji czasowej, bo wykonuje pracę innego typu.
Wyżej od prawa preferencji czasowej znajduje się prawo użyteczności krańcowej, dlatego też nie zgadzam się z poglądem jakoby wysoka preferencja czasowa w ogóle miała jakiś wpływ na ludzkie działanie, gdyż ona zależna jest od wyżej wymienionego prawa.
Jeśli ktoś się nie zgadza, proszę o korektę.

czwartek, 15 lipca 2010

Logika cz 1

RYNEK!
Po co rynek i co to jest?
Rynek jest zwyczajną implikacją ludzkich działań, które wzajemnie na siebie oddziaływując, tworzą samoregulujący się system gospodarczy oparty na oszczędnościach i własności prywatnej. Osoby które nie bardzo wiedzą za co się łapać w doborze pomysłów na inwestycje, muszą empirycznie kalkulować i zwyczajnie zaryzykować swój zaoszczędzony kapitał celem powiększenia swoich zysków.
Nieskrępowany rynek powoduje że osoby, których działanie jest niewystarczająco efektowne, są zobligowane do podniesienia własnych kwalifikacji. Jest to jedyna zdrowa alternatywa od całej gamy interwencjonistycznych frazesów, które przechylają skalę gospodarki w stronę lewego skrzydła myśli ekonomicznej.
Rynek to kalkulacja, osoba działająca na rynku musi sukcesywnie konkludować pomysły na tak zwany biznes ex ante, a następnie zaryzykować wdrażając go w życie.
Jeżeli rynek oceni taki pomysł pozytywnie – czyli jeżeli będzie popyt na produkt zaoferowany, wtedy mamy prosta drogę do wzbogacenia się, stosując wymianę naszego dobra konsumpcyjnego za dobra kapitałowe innych uczestników rynku, którzy wycenili ten produkt odwrotnie w stosunku do jakiejś części swojego dobra wymienialnego czyli pieniądza (ale o tym później).
Dobrem konsumpcyjnym nie musi być przedmiot materialny, może być nim cokolwiek innego, to rynek decyduje co jest mu najbardziej potrzebne. Zagregowany popyt na nieskrępowanym rynku to ludzie którzy zaspokajają swoje potrzeby. Potrzeby mogą być fizyczne lub psychiczne.
Przykład:
Pewien człowiek, który nie potrafi kompletnie NIC, ale zna się na zależnościach pomiędzy ułożeniem zębów krokodyla różańcowego przyjeżdża do miejsca gdzie dosłownie każdy uczestnik rynku zaabsorbowany jest zaspakajaniem potrzeb fizycznych i postanawia ów człowiek założyć uliczną szkółkę mówiącą o zależnościach pomiędzy ułożeniem zębów krokodyla różańcowego. Jeżeli uda mu się zainteresować tym rynek będzie mógł uzyskać lukratywny dochód mimo że nie potrafił wytwarzać dóbr materialnych, był kompletną nogą i nie wiedział to jest śrubokręt. Wszystko zależy od zapotrzebowań rynku, i nie przeczę że ów nauczyciel jest przypadkiem skrajnym i prawdopodobnie nie było nikogo takiego w historii ludzkości.
Potrzeby psychiczne są często dużo ważniejsze od fizycznych \ materialnych. Miłość również jest swego rodzaju implikacją procesów rynkowych bo: aby zaistniała muszą być spełnione rynkowe warunki. Musi być ziemia jako warunek działania, praca jaką wkłada się w poszukiwania partnera, czas, który na to należy przeznaczyć i kapitał doświadczeń jaki zaoszczędziliśmy przez życiową naukę.
Kiedy Tomek dochodzi do wniosku że poziom potrzeb psychicznych jakimi są bliskość, miłość etc. wzrosły na tyle że należy zacząć poszukiwania partnerki, uruchamia proces, który ma na celu wykonanie pracy mającej wdrożyć zainteresowanie jego potencjalnej partnerki ku jego osobie. Jest to cholernie trudna praca, szczególnie że zakładamy że Tomek jest szpetny jak autor tego bloga.
Geneza sprowadza się do preferencji czasowej – człowiek zawsze wyżej ceni wykorzystanie dobra, które osiągnie wcześniej niż to które uda mu się zdobyć później.
Niska preferencja czasowa, oznacza szybsze wykorzystanie zastosowania swojego pomysłu, przez co zysk osiąga się (lub traci) szybciej, co napędza wzajemną gospodarkę i sprawia że wszystko lepiej działa. Wysoka preferencja czasowa obrazuje pewien typ człowieka tchórzliwego, który wykorzystanie swojego projektu woli odkładać na później. Często może to przynieść korzyści, ale osoby o bardzo wysokiej preferencji czasowej w rzeczywistości NIE ISTNIEJĄ.
Wrócę do tego później:
Jeżeli Tomek powodowany uczuciem, którego nie ma gdzie spożytkować, postanowi kogoś znaleźć, musi podjąć działanie. To jest początek! Zawsze zaczyna się od działania.
Jeżeli działanie zostanie podjęte zaczyna się praca, aby praca mogła być wykonana potrzebne są warunki życiowe, powietrze (do oddychania, ziemia etc. są to elementy tak zwane wspólne, może poza ziemią, bo z nią jest nieco inaczej) Do kontynuacji pracy potrzebne są czynniki produkcyjne na których Tomek wytworzy zaplecze do stworzenia swojego dobra konsumpcyjnego, którym w założeniu jest ślub z Kasią.
Czynnikami produkcyjnymi w tym wypadku są „przepisy”, których Tomek nauczył się i są nieograniczone ilościowo. Ale zaraz, STOP...
Najpierw musimy wykalkulować w którym kierunku ma zmierzyć nasze działanie i tu uruchamia się prawo użyteczności krańcowej.
Tomek wybiera między trzema dzielnicami : A, B i C.
Jeżeli uzna że największe prawdopodobieństwo spotkania Kasi jest na dzielnicy A, porzuci plany o szukaniu na B i C, oznacza to że w ludzkim działaniu, w pierwszej kolejności zrealizujemy ten pomysł, który w założeniu (partykularnym) powinien nam przynieść największe zyski.
Tomek podejmuje działanie powodowany potrzebą zaspokojenia swojej chuci, więc używa kapitału wiedzy jaką zgromadził o występowaniu Kasi i postanowił wyruszyć na tą dzielnicę, w której spotkanie jej jest najbardziej prawdopodobne.
Nawet samo wyjście z domu jest podjęciem pracy, ziemia jest wymagana do tego, powietrze również. Następnie używamy tak zwanych „przepisów”. Czyli czynników które występują w umyśle i stanowią jego nieograniczoną własność. Tomek spotykając Kasię postanawia od razu użyć jednego z tych „przepisów” i zwyczajnie zagadać ( bo ten akurat przepis mówił na temat zagadywania do kobiet) gdyby miał wysoką preferencję czasową, pewnie by zrezygnował, ale potrzeba psychiczna była na tyle wysoka, że tego nie zrobił.
A więc czy chcemy tego czy nie wasze poruszamy się w RYNKU... o nieistnieniu z logicznego punktu widzenia osób o wysokiej preferencji czasowej napisze później bo dzisiaj już mi się nie chce.

Nudne?
Kto ci kazał czytać?

niedziela, 4 lipca 2010

Nie !

Nie pisałem tak długo że zapomniałem hasła. Ech, Obecnie pracuje nad porównaniem pewnych zależności między papierem a kruszcem, więc jeśli ktoś jest zainteresowany to niech wpada do mnie i poczyta...