piątek, 22 kwietnia 2011

Krótko o genezie.

Wielu ludzi którzy nie są przekonani do idei wolnorynkowej, ma następujący problem z kapitalizmem.
Mianowicie oni mają omamy że w kapitalizmie żyjemy. Niektórzy zwolennicy pana Ikonowicza uważają że mamy XIX wieczny kapitalizm. Wilczy i dziki jak cholera. Tylko gdzie jest mój murzyn niewolnik?! Stać mnie na niego więc czemu nie mogę go na allegro kupić? Tym bardziej czemu nie mogę sobie kupić trawki i legalnie zapalić, czemu nie mogę posiadać broni palnej i czemu nie jestem w stanie nie płacić drakońskich podatków? Czemu w kapitalizmie XIX w mogłem działać na znacznie większym polu niż teraz i wolno mi było więcej? A dlatego że wtedy własność prywatna była bardziej respektowana, teraz nie jest. A to oznacza że teraz nie mamy kapitalizmu, a już na pewno nie XIX wiecznego.
*
Ale doświadczenie życiowe nauczyło mnie że takie opinię wychodzą głównie od małych dzieci, albo ludzi, którzy przegrali życie i szukają pomocy u państwa. Wtedy trzeba zgonić winę na tego co stoi najbliżej - na pracodawce co nie chciał płacić więcej, albo zwolnił za zbyt małe umiejętności etc. I wtedy takim wydaje się że "kapitalizm zniszczył mi życie, nienawidzę kapitalizmu".
*
Nienawiść do kapitalizmu objawia się również w strachu przed powstaniem wielkich monopoli. Takich jakie mamy dziś. Ale skoro dowiedliśmy że kapitalizmu nie ma w Polsce, (a jeśli jest to na czarnym rynku) to skąd te monopole? Skoro to w kapitalizmie miały powstać?
Już tłumaczę :)
Po pierwsze na wolnym rynku nie ma mechanizmu, który mógłby zabronić tworzeniu się konkurencji. To wystarczy aby problem monopoli przestał być traktowany poważnie. Takiego problemu na wolnym rynku nie ma. Jeżeli jakaś firma zacznie produkcję żarówek, zacznie je sprzedawać a obok powstanie druga firma produkująca dokładnie takie same żarówki, to mamy dwa scenariusze. Albo będą sobie obok siebie żyć i zdobywać klientów, albo zrobią kartel i się połączą.
Czy od teraz już prosta droga do monopolu na żarówki?
Nie.
Bo w momencie powstania kartelu dwóch firm żarówkowych, robi się jedna firma mająca dwóch prezesów. Jeżeli oni teraz jakimś cudem podzielą się zyskami (które nota bene od tego momentu mogą być niższe, niż gdyby prowadzili swoje biznesy oddzielnie) i będą kontynuować sprzedaż, to nie ma ŻADNEJ przeszkody żeby obok powstał jeszcze jeden zakład z żarówkami.
Jeżeli wessą też jego to zrobi się trzech prezesów a jak jest trzech to już na pewno się po równo nie podzielą. A sytuacja na rynku się nie zmienia dopóki popyt na żarówki się utrzyma. Jeżeli nowopowstały kartel znowu podniesie cenę, ludzie znajdą kolejnego dostawcę, który będzie miał wyjebane na wyżej opisany kartel. Praktyka pokazuje, że zwłaszcza w takim kraju jak Polska, zawsze znajdzie się sposób żeby kupić taniej.
Zapytać ktoś może czemu tak się nie dzieje, czemu konkurencja nie powstaje jak grzyby po deszczu na rynku żarówek?
Odpowiedzią jest brak wilczego kapitalizmu :) czyli wolnego rynku.
W Unii Europejskiej istnieje takie rozporządzenie że: Produkt który chcemy wprowadzić na rynek UE należy sprzedawać po tej samej cenie co cena tego samego produktu na rynku krajowym. Tak o. Po prostu. Bo tak. Nie ma możliwości wprowadzenia legalnie na rynek UE butów, które warte są tyle samo co w Chinach.
**
Największe firmy w Polsce!!! Krzyknie ktoś że, skądś one musiały się wziąć. Ale na pewno nie powstały (może z wyjątkiem BP) na wolnym rynku, tylko w wyniku ingerencji państwa w gospodarkę.
***
Branża paliwowa:
Lotos, Orlen, BP.
- Orlen powstał w wyniku połączenia CPN (Centrali Produktów Naftowych) i Petrochemii Płock.
- Lotos w wyniku połączenia Rafinerii Gdańskiej, rafinerii południowych min w Jaśle i z przekazania przez państwo akcji Petrobalticu. Zatem praktycznie są to firmy państwowe i tylko dlatego że takie są, doszły do takich rozmiarów i pozycji monopolu.
- BP i Lotos Paliwa zajmują się dystrybucją paliw. BP praktycznie można uznać za powstałą w wyniku konkurencji, ale Lotos Paliwa jest kontrolowane przez Lotos GK, więc nie można mówić o żadnej autonomii.
***
Branża energetyczna:
- PGE (Polska Grupa Energetyczna) i Tauron. Obie powstały w wyniku państwowego programu - mianowicie "programu dla elektroenergetyki" w 2006 roku.
Urzędnicy mieli na uwadze min to że jeżeli nie podejmie się działań to w ciągu najbliższych 5 lat, znacznie wzrośnie cena energii (15 - 30%) i cena przesyłowa (5 - 10%) Tymczasem wg badań portalu energia-elektryczna.pl ceny w państwowych monopolach wzrosły (w ciągu roku) o ok 25-20%.
***
Wielkopowierzchniowe obiekty handlowe.
Grupa Metro w Polsce (Real i Media Markt), Jeronimo Martins Dystrybucja SA (Biedronka), Tesco Polska Sp. z o.o. i Macro Cash and Carry 0 tutaj państwo nie tankowało ani nie budowało tych centrów, ale dzięki nim powstała ustawa o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych, co miało zwyczajnie utrudnić powstanie innych obiektów handlowych o powierzchni większej niż 400m kwadratowych. A że było to w 2007 roku, to teraz istniejące centra nie muszą bać się że przyjdzie Wall Markt i puści je z torbami.
***
Branża surowcowa:
PGNiG, KGHM Polska Miedź i Kompania Węglowa SA - wszystkie trzy są państwowe, dzięki temu nie ma możliwości powstania konkurencji na rynku. Wszystkie trzy mają monopol na eksploatację, a PGNiG również na import. Dzięki temu zarządzane się przez państwo ale głównie przez związki zawodowe. Monopol, który powstał na wolnym rynku, to taka sama fantastyka jak to że związki zawodowe pomagają ludziom pracy.
***
Sieci komórkowe:
PKT Centertel Sp. z o.o. (czyli Orange), Polkomtel (czyli Plus) Tutaj dzięki utrudnieniom stawianym przez przepisy, powstał swoisty oligopol, gdzie istniały przez dłuższy czas tylko trzy firmy. Nie dlatego że był wolny rynek, tylko dlatego że go nie było i opłaty były często zbyt wysokie aby inwestycja wypaliła.
***
Sprawa prywatyzacji takich firm jak Tepsa to sprawa kontrowersyjna i też często była nieprzejrzysta. O tym napisze kiedy indziej, albo i nie. Zależy czy będzi mi się chciało.

piątek, 15 kwietnia 2011

Bezduszne skurwysyństwo i całkowity brak emocji.

Brak poszanowania dla biednych, niechęć wyciągnięcia pomocnej dłoni, dbanie tylko o swój własny interes.

Tak zachowują się ludzie oddani tylko samym sobie.

Jest taki polski raper AJKS. Właściwie to fani rapu nie specjalnie tego gościa lubią słuchać, ale jego muzyka to taki rap. Bardzo fajny swoją drogą... jak się nie bierze przesłania dosłownie. W pewnym momencie jednak "emocjonalne gówno" jak on sam toto nazywa staje się nie do zniesienia.

Do czego dąży ten pan?
W wywiadach często podkreśla że namawia do rewolucji!
Wiemy z historii co to jest rewolucja tak. Np rewolucja marksistowska. Która była pięknie opisana, naukowym językiem przez jednego filozofa. Ów filozof wiedział o czym mówi, szkoda tylko że to nie on był przywódcą rewolucji, może wtedy nie byłoby takiej tragedii.
Znany coraz szerzej raper, jest zadeklarowanym anarchistą. Czyli kocha walność, jednocześnie nienawidzi kapitalizmu, bo to wg niego "prawo silniejszego", z trzeciej jednak strony marzy mu się kraj, gospodarka którego opierałaby się na "dobrowolnej wymianie". Rothbard dobrowolną wymianę nazywał kapitalizmem. Ale panu z AJKS nie chodziło bynajmniej o taką dobrowolną wymianę, która byłaby naprawdę dobrowolna.
Każdy kto ma choćby minimum oleju w głowie, wie że jeżeli dochodzi do dobrowolnej wymiany, to z czasem tworzy się sposoby na ułatwienie wymiany. Bo barter jest generalnie uciążliwy, (jakbym miał kupić strzelbę za 19 sztuk bydła, to by mi się nawet nie chciało z tym bydłem iść na targ) dlatego ludzie, którzy używali rozumu a nie pięści, wymyślili pieniądz.
Ergo : Dobrowolna wymiana = procesy rynkowe = ewolucja gospodarki z barteru na gospodarkę pieniężną = kapitalizm czystej wody!
Więc: nie kochamy kapitalizmu bo to "prawo silniejszego" a chcemy dobrowolnej wymiany, czyli kapitalizmu?! No nie, nie zgadza się coś.
A wiecie czemu?
Bo tu chodzi o taką dobrowolną wymianę, która będzie sterowana odgórnie. Przez tego kto był dokonał rewolucji.
Skąd taka nienawiść do wolności w tych nowych anarchistach? Ano stąd że to najczęściej dzieciaki, które nie zdążyły dojrzeć przed 30tką i mają pretensję do rządu że nie ma dla nich pieniędzy... ani nawet pracy. I tacy najbardziej skarżą się na "prawo silniejszego"!
A tak ogółem - Prawo - to będzie moja własna definicja - Jest to nic innego jak pozwolenie\zakazanie dane komuś. A żeby można było mieć prawo trzeba mieć kogoś silniejszego, kto to prawo ustanowi. Dlaczego? A bardzo proste. Bo jeżeli prawodawca byłby słabszy niż osoby, którym prawo się reglamentuje, to nikt by się nim nie przejął i nikt takiego prawa by nie respektował.
Ergo - prawo ZAWSZE należy do silniejszego. Może być one dane komuś słabszemu (tak jak to wygląda w polskim prawie relacji Osoba fizyczna - korporacja etc) ale ZAWSZE daje silniejszy - rząd, prezydent, król, księżniczka, okupant, dyktator, generał armii. Nie da się ustanowić prawa nie mając narzędzi do jego egzekucji. Dlatego zamiast płakać że jest "prawo silniejszego" było się zająć czymś bardziej konstruktywnym niż rzucanie butelkami w banki.

I to tak. Emocje biorą górę i ku uciesze młodych fanów AJKSa, namawiamy do rewolucji i wymordowania połowy ludzkości.

Nawet takie błahe nic, jak nazwanie przez J.K. Biedronki sklepem dla najbiedniejszych, tak poruszyło te delikatne duszyczki, że nagle wszyscy polecieli solidaryzować się z biednymi kupując w Biedronce. Cytując, a właściwie lekko parafrazując Rafała Ziemkiewicza - "Szkoda że Jarosław Kaczyński nie powiedział że samobójstwa są dla najbiedniejszych, ilu palantów mielibyśmy z głowy".

Tylko że jakby popatrzeć realnie, a nie emocjonalnie to widać jak na dłoni, że Biedronka ma najgorsze towary po najniższej cenie, ergo najbiedniejsi mogą sobie tam pójść i se coś kupić, mimo że są biedni.
Ja jestem przekonany że to poruszyło najbardziej studentów, szczególnie tych na garnuszku rodziców, bo oni z braku zajęcia jarają się takim czymś.

Czy osoby, które nie są skłonne do emocjonalnego podejścia są gorsze? No we antify tak. Bo są nietolerancyjni, nie pomagają etc. Nie rozdają swoich ciężko zarobionych (o przepraszam, ukradzionych, bo oni kradną) każdemu żebrakowi na ulicy, ani tym bardziej nie dają na wino.
Tym się różni dzisiejsza lewica (która generalnie z libertariańską ideą lewicową z XIXw nie ma nic wspólnego) od prawicy - prawica owszem, ma emocję i jakąś tam empatię, ale są rzeczy istotniejsze. A bardziej pomóc biednym mógłbym, wtedy, kiedy bym się dorobił większej kasy, a żeby to się stało musimy dać żyć kapitalistom - pracy będzie w brud. A nie jałmużna tylko możliwość zarobku jest najlepszą motywacją do wyjścia z moralnego dołka.

Już nawet litościwie zostawię temat gdybania AJKSa o potrzebie pomagania biednym i jednoczesnym szukaniem "zamordyzmu kościelnego" i jawnym atakowaniu instytucji Kościoła, która pomaga wielu bezdomnym i wielu rodzinom. O tym później, bo należy zastanowić się nad zależnością państwo - Kościół.
Jak znajdę czas to napiszę więcej.

czwartek, 14 kwietnia 2011

Aha.

Cywilizacja!

Będzie krótko, bo to notka powrotowa. Żeby przypomnieć że jeszcze żyje i mnie nic nie zajebało.
Piszę to po to aby zacząć cykl, który będę uaktualniał równolegle z cyklem „Krew gospodarki”, póki co nie ma sensu opisywać dokładnie o co chodzi.

Mam na celu krótkie spojrzenie na różne opinię obecnych „wykształconych” na temat cywilizacji.

Jest to najczęściej używane słowo przez polityków i ideologów, różnych skrajnych opcji gospodarczych.

Po pierwsze – Co to jest cywilizacja? Albo, co to znaczy że kraj jest cywilizowany?
Otóż pan Ikonowicz uważa że krajem cywilizowanym jest taki kraj, który hoduje w ludziach nieumiejętność do zajęcia się samym sobą i zaszczepia w nim postawy roszczeniowe. Uważa też że cywilizacja to takie coś co zapewnia opiekę nad biednymi przez bogatych, a że bogaci wg pana Ikonowicza to banda złodziei, skurwysynów i zbrodniarzy przeciw „cywilizacji” to należy zabierać im większość ich zarobków (no bo oni to przecież ukradli, c’nie?!) i rozdać biednym. A w pierwszej kolejności tym biednym, którzy najładniej łaszą się do pana. Im jesteś bardziej uległy, tym większą nagrodę dostaniesz. Im lepsze podanie do Unii o dotację tym większa szansa że ci dadzą, na rozruch firmy. Tylko musisz dobrze prosić. Jak twój piesek, kiedy podajesz mu kawałek szynki... sorry, jakiej szynki?! Kto daje szynkę psu? tylko jakiś bogaty złodziej... dajesz mu kawałek starej skórki od chleba i mówisz „poproś”. Dokładnie tak samo wyglądasz w oczach urzędnika, kiedy żebrzesz o dotację, o zasiłek, o zapomogę.
I to wg pana Ikonowicza NIE jest uwłaczające godności.
Tak... nie pomyliłem się, on powiedział że redystrybucja pod przymusem NIE jest niczym dziwnym.
Natomiast godności człowieczej uwłaczają akcję charytatywne.
Pan Ikonowicz w swej wielkiej lewicowej trosce o dobro człowiecze, uważa że wszystkie fundacje charytatywne „Najpierw się nażrą na 1000zł a później łaskawie rzucą komuś ochłapy”. Mam nadzieję że pana Ikonowicza kiedyś dopadnie potrzeba uzyskania pomocy i nagle się okaże że – „Sorry Piotrek, wiem że nie masz co żreć, ale na pieniądze z urzędu się czeka w kolejce, masz termin na za dwa miesiące”
Gdzie wtedy szanowny pan Ikonowicz pójdzie? !
Do Kościoła, do prywatnej fundacji charytatywnej, do kogoś kto nie uważa że ludzie to a priori złodzieje i „najpierw się nażrą za 1000zł...”
Ale łatwo jest mówić o redystrybucji środków kiedy jest się analfabetą ekonomicznym i nie rozumie banalnie prostych zjawisk.
Czyli mamy jedną wersję cywilizacji – Taką gdzie ludzi traktuje się z góry jako złodziei i skurwysynów. To jest cywilizacja pana Ikonowicza.
Kolejna cywilizacja to cywilizacja „krajów rozwiniętych”. A czym jest kraj rozwinięty? To jest np. kraj skandynawski. Dlaczego? Bo tam nie ma dyskryminacji. Tam nikt się nie przejmuje tym że homoseksualizm jest trendi, tym że nie ma żadnego szacunku dla rodziny i się z nią walczy, zmarłym tatusiem się pali w piecu ogrzewając miasto.
I tam jest duży socjal... i mało tego Szwecja jest tym krajem, który pokazuje że „bogaci złodzieje i skurwysyny” nie mają racji a socjalizm sprawia że kraj staje się bogaty. Spójrzmy na statystyki. Kraje skandynawskie są jednymi z najbogatszym w Europie.
I co wy na to kapitalistyczne świnie?
Ale popatrzmy teraz na sprawę dogłębnie.
Jak to się dzieję że można wprowadzić system opieki społecznej? Tak to się dzieję że trzeba mieć rząd. Rząd żeby mieć pieniądze na system opieki społecznej musi skądś te pieniądze wziąć. Skąd rządy biorą pieniądze? Z podatków. A żeby mieś duże pieniądze z podatków trzeba mieć bogatych obywateli. Żeby obywatele byli bogaci, muszą pieniądze zdobyć. Najpopularniejszym sposobem na zdobycie pieniędzy jest ich zarobienie. I tak to też było w Szwecji w latach 1870 – 1950. Wtedy dzięki uniknięciu wojen, dzięki kapitalistycznej gospodarce, PKB na jednego mieszkańca było najwyższe w Europie. Dzięki temu Szwecja poprzez pomoc krajom europejskim poprzez eksport i najwyższym swobodom gospodarczym, stała się bogatsza od Stanów Zjednoczonych.
I wtedy było ją stać na budowanie systemu socjalistycznego.
A system ten trwał wyjątkowo długo, bo 20 lat.
Przez ten cały czas się rozrastał, opanowywał coraz to nowe sektory, tworzył kolejne monopole, aż w końcu się sypnął.
W latach 70 Szwecja zaczęła liberalizować gospodarkę gdyż partia socjaldemokratyczna pierwszy raz od 44 lat przegrała wybory, a ludzie przekonali się że coś tu jest nie tak.
Można rzec że na chwilę obecną Szwecja ma mniej blokad urzędniczych niż niektóre kraje europejskie, dlatego mimo wysokich (i tak już bardzo obniżonych) podatków działa nieźle.
Ergo : gdyby nie kapitalistyczna gospodarka rynkowa lat wcześniejszych, żaden socjalizm nie mógłby powstać, bo żeby powstał socjalizm musi mieć co ukraść.
Socjalizm to system gospodarczy oparty na kradzieży i na kradzieży również polega cywilizacja tzw. krajów rozwiniętych.
Oczywiście nie tylko na kradzieży, również na braku dyskryminacji homoseksualistów i powszechnej miłości i afirmacji różnorakich wypaczeń.
Dla zwolenników tej cywilizacji najważniejsza jest wolność do okazywania odmienności i wolność od „mowy nienawiści”. Do czego to prowadzi? Nie wiem, przekonamy się.
Rozrost sektora państwowego poskutkował jego skurczeniem, więc rozrost skretynienia, w końcu doprowadzi do znormalnienia.
Cywilizacja nr 1 – Cywilizacja oparta na trzymaniu za mordę i okradania „bogatych skurwysynów”
Cywilizacja nr 2 – Cywilizacja oparta na powszechnej tolerancji dla wszystkiego co nie jest rodziną, nie jest heteroseksualne i nie chce korzystać z socjalu.

Trzecia cywilizacja – najgorsza, przestarzała, głupia i ciemna. Cywilizacja wolnego rynku i egzekwowania prawa. Do takich cywilizacji należy np. Singapur. Wielu dzisiejszych ucywilizowanych nawali by ją „cywilizacją ciemnoty”.
Pytanie do zwolennika szwedzkiego etatyzmu:
Singapur jest bogatszy od Szwecji, dlaczego?
Odpowiedź:
Bo to tylko dlatego że jest bardzo mały i mieszka tam niecałe 5 milionów ludzi.
Pytanie do zwolennika szwedzkiego etatyzmu:
Singapur ma bardzo małą przestępczość, dlaczego?
Odpowiedź:
Bo to tylko dlatego że jest mały i mieszka tam niecałe 5 milionów ludzi.
Stwierdzenie na temat Singapuru:
Singapur 50 lat temu był zapierdzianym, malarycznym kawałkiem śmierdzącej i osranej ziemi na której nic nie rosło, a teraz jest drugą po Hong Kongu gospodarką na świecie.
Stwierdzenie zwolennika szwedzkiego etatyzmu:
Bo to tylko dlatego że jest mały i mieszka tam niecałe 5 milionów ludzi.
Mało tego. W Singapurze istnieje coś takiego jak egzekucja prawa. Za dotknięcie kobiety wtedy kiedy ona sobie tego nie życzy, stosuje się karę chłosty – dlatego tam zanim ktoś pomyśli o tym żeby zabawić się kosztem dziewczyny w jakim zaułku, to najpierw pomyśli o tym że będzie miał wywietrznik w głowie jak to się wyda, albo kiedy funkcjonariusz to zobaczy. Bo kara śmierci za gwałt to u nich coś zupełnie normalnego... skandal c’nie?!

Jeszcze to:



Co to za kraj, skoro jest tyle zakazów?! Europejczyk złapałby się za głowę, kiedy zabroniono by mu nasrać na środku chodnika, albo zaśmiecać ulicę. W Europie to norma przecież.
Bo na tym właśnie zależy zwolennikom cywilizacji krajów rozwiniętych – na wolności do pijaństwa, srania na chodnik, darcia mordy w środku nocy etc. To są główne wolności tych ludzi.
Jednak człowiek mieszkający w Singapurze, który skupia się głównie na rodzinie i pracy i w taki sposób się spełnia, nie interesuje się raczej tym że ktoś mu zabrania zrobić kupę w bramie jakiegoś budynku. Jego stać na nowoczesną toaletę.
Singapur ma jeden z najmniejszych rządów na świecie, wydaje bardzo dużo na bezpieczeństwo obywateli i bardzo mało na służbę zdrowia. Dzięki temu kobieta nie boi się że w nocy jakiś zwyrodnialec ją zabije, a szpitale są wyposażone tak jak w Polsce będą za kilkadziesiąt lat, pod warunkiem że rząd się jutro posypie.
Nie wiem jak ludzie z „krajów rozwiniętych” ale ja bardzo chętnie wyzbędę się wolności do srania i szczania gdzie popadnie, w zamian za możliwość życia i pracy w takim kraju, który mnie szanuje jako człowieka odpowiedzialnego, a nie traktuje mnie jako a priori skurwysyna i złodzieja, któremu trzeba zabrać ponad połowę pieniędzy i rozdać ją nierobom.

Wiem że to bardzo połebkach opisane zostało, ale to tylko wstęp do cyklu, który postaram się uaktualniać.

Jeżeli się podobało to daj suba.

poniedziałek, 26 lipca 2010

O moralności relatywnej

Moralność ateisty.
„Ja, jako ateista potrafię sam sobie stworzyć zaplecze moralne w którym poruszam się i nie potrzebuję do tego Boga”
Dobra. Argument doskonały dla relatywnistów.
Czym jest zatem moralność nie oparta o autorytet? Jest tym samym czym moralność oparta o zły autorytet, złym autorytetem jest jednostka, która sama sobie dyktuje barykady, bo jeżeli nie ma się czym tychże podeprzeć to one zawsze muszą się obalić. I robią to same pod naporem względności iście freudowskiej.
Relatywizm wyrósł głównie na nowożytnych teoriach Freuda, wcześniej Marksa, którzy właśnie przez względne podejście do swojej teorii nie potrafili przyznać sobie samym błędu, przez nadmierną megalomanię i wykształcony narcyzm. Freud, który potrafił określić metody walki z zaburzeniami stanu psychicznego żołnierzy przebywających w okopach jak zwierzęta, puszczone na bój, był zwykłym papierkiem lakmusowym, który wykazał błędność swojej własnej idei... ale nie potrafił tego przyznać. Jedyne dwie rzeczy, które jego teorię utrzymały przy życiu to ich popularność, powodowana przez jego talent do klasycznych porównań, które były niezwykle cenione przez społeczność lubującą się w ludziach znających łacinę i grekę, a druga rzecz to, to że były bardziej liberalne i pozornie skuteczniejsze od wcześniejszych metod walki z depresją wojenną, jak narkotyki tudzież elektrowstrząsy, które z żołnierzy miały robić maszyny do umierania za państwo. Mądre słowa i ciekawe konotacje zawarte w pracach Freuda doprowadziły do powstania sztuki, która opierała się na tym co owa relatywistyczna niedbałość o fakty wytworzyła. Powstało wiele dzieł literackich, które opiewały relatywę własnych przemyśleń. Freud zupełnie jak Marks nie potrafił dostrzec własnych błędów i dlatego właśnie pewien literat o nazwisku Conrad, nazwał jego dywagacje naukową fantazją.
Same teorie Freuda wydawałby się niegroźne, atoli ich następstwa doprowadziły do powstania rewolucyjnych idei, które sprawiły że naturalny religijny porządek został zachwiany tym co obecni, młodzi ateiści nazywają „własną moralnością, bez Boga”.
Moralność musi być oparta o autorytet. Autorytetem dla katola jest doskonała istota Boga. Katol nie lekceważy nakazów Pisma Świętego nie pierdoli o złotym cielcu Jezusie Chrystusie, nie szuka dziury w całym, tylko po to żeby usprawiedliwić swoje błędy logiczne, jak ateiści, którym wydaje się że mają wolność, podczas gdy polega ona jedynie na nie zawierzeniu w istotę autorytarnego prymatu wiary. Taka wolność zastępuje moralność relatywizmem, a relatywizm jest zawsze tępy.
Jeżeli nie potrafimy przyjąć wartości moralnych na wiarę a wydaje nam się że pojmujemy je bez wiary, to myślimy jak Marks albo Freud... a Karl Popper powiedziałby o nas że nie możemy się równać z niemieckim Żydem Albertem Einsteinem, który otwarcie powiedział – „jeżeli jedna z moich teorii w empirycznych testach okaże się błędem, wycofam się z całości”.
Einstein był niepraktykujący, jednak nie odrzucał idei istnienia Boga, mimo że był człowiekiem nauki przez wielkie „N”.
Dlatego ateiści mogą sobie gderać o tym jak są wyżej od Katoli, ale niech choć jeden z nich pokaże że ich hamulce moralne są „większe” od ludzi, którzy potrafią oddać się w całości założeniom wiary, która opiera się ludzkiej naturze.
„Ateiści potępiają agresje”
I?
Jeżeli ktoś zaatakuje kogoś bliskiego dla takiego ateisty to co wtedy? Ateista potępi agresora? Błagam, przestańcie biadolić o symptomach agresji, skoro jest ona nam dana nie po to by z niej rezygnować, tylko po ty by jej używać w agresywnych przypadkach zagrożenia. Jeżeli ktoś sądzi że agresja jest zła to powinien zakopać się w skrzyni pod ziemią, bo tylko tak agresji nie uświadczy.


Moralność ateisty to relatywizm ateisty. Nic więcej.
Wysoka preferencja czasowa!

Maiłem o tym napisać... to piszę.
Wcześniej napisałem że z logicznego punktu widzenia takich ludzi nie ma. Dlaczego? Postaram się wyjaśnić.
Wysoka preferencja czasowo to swoisty rodzaj tendencji do odłożenia zamierzonego celu na korzyść innego dobra psychicznego tudzież materialnego.
Przykład!
Tomek chce zrealizować swój projekt sekreterko-betoniarki. Sprawdził w google czy ktoś przed nim coś takiego już wynalazł, kiedy zaś okazało się że nikt nie był na tyle pojebany Tomek uznaje że warto przeprowadzić taką operację, która w założeniu przyniesie mu zysk w przyszłości.
Tak więc podejmuję pracę... ale jako że jego preferencja czasowa jest wysoka następuje porzucenie pomysłu na korzyść innego dobra. Tym dobrem jest czas wolny.
Czas wolny Tomek pożytkuje na nie robienie niczego, a w prakseologi nie robienie nic jest również pracą, bo również jest ludzkim działaniem, tyle że bezproduktywnym. Nie robienie nic, nie przyniesie zysku.
Dlategoż kiedy Tomek porzuca plan uruchomienia produkcji sekretarko-betoniarek, robi to na korzyść innego mniej wyczerpującego zadania, którym jest czas wolny, albo inny mniej produktywny pomysł.
Wynika to z lenistwa, tudzież z założenia że „i tak się nie uda”...
Ale jeżeli Tomek zastąpił jeden plan drugim, oznacza to tyle, że jego preferencja czasowa, tak naprawdę nie jest wysoka, tylko zamienna z innym schematem, który łatwiej jest wykonać, mimo że nie przysporzy mu profitów.
Dlatego też ludzie o wysokiej preferencji czasowej, zastępują jeden plan działania drugim, łatwiejszym, który będzie można spożytkować szybciej, z mniejszym wysiłkiem. Więc z logicznego punktu zaczepienia Tomek nie ma wysokiej preferencji czasowej, bo wykonuje pracę innego typu.
Wyżej od prawa preferencji czasowej znajduje się prawo użyteczności krańcowej, dlatego też nie zgadzam się z poglądem jakoby wysoka preferencja czasowa w ogóle miała jakiś wpływ na ludzkie działanie, gdyż ona zależna jest od wyżej wymienionego prawa.
Jeśli ktoś się nie zgadza, proszę o korektę.

czwartek, 15 lipca 2010

Logika cz 1

RYNEK!
Po co rynek i co to jest?
Rynek jest zwyczajną implikacją ludzkich działań, które wzajemnie na siebie oddziaływując, tworzą samoregulujący się system gospodarczy oparty na oszczędnościach i własności prywatnej. Osoby które nie bardzo wiedzą za co się łapać w doborze pomysłów na inwestycje, muszą empirycznie kalkulować i zwyczajnie zaryzykować swój zaoszczędzony kapitał celem powiększenia swoich zysków.
Nieskrępowany rynek powoduje że osoby, których działanie jest niewystarczająco efektowne, są zobligowane do podniesienia własnych kwalifikacji. Jest to jedyna zdrowa alternatywa od całej gamy interwencjonistycznych frazesów, które przechylają skalę gospodarki w stronę lewego skrzydła myśli ekonomicznej.
Rynek to kalkulacja, osoba działająca na rynku musi sukcesywnie konkludować pomysły na tak zwany biznes ex ante, a następnie zaryzykować wdrażając go w życie.
Jeżeli rynek oceni taki pomysł pozytywnie – czyli jeżeli będzie popyt na produkt zaoferowany, wtedy mamy prosta drogę do wzbogacenia się, stosując wymianę naszego dobra konsumpcyjnego za dobra kapitałowe innych uczestników rynku, którzy wycenili ten produkt odwrotnie w stosunku do jakiejś części swojego dobra wymienialnego czyli pieniądza (ale o tym później).
Dobrem konsumpcyjnym nie musi być przedmiot materialny, może być nim cokolwiek innego, to rynek decyduje co jest mu najbardziej potrzebne. Zagregowany popyt na nieskrępowanym rynku to ludzie którzy zaspokajają swoje potrzeby. Potrzeby mogą być fizyczne lub psychiczne.
Przykład:
Pewien człowiek, który nie potrafi kompletnie NIC, ale zna się na zależnościach pomiędzy ułożeniem zębów krokodyla różańcowego przyjeżdża do miejsca gdzie dosłownie każdy uczestnik rynku zaabsorbowany jest zaspakajaniem potrzeb fizycznych i postanawia ów człowiek założyć uliczną szkółkę mówiącą o zależnościach pomiędzy ułożeniem zębów krokodyla różańcowego. Jeżeli uda mu się zainteresować tym rynek będzie mógł uzyskać lukratywny dochód mimo że nie potrafił wytwarzać dóbr materialnych, był kompletną nogą i nie wiedział to jest śrubokręt. Wszystko zależy od zapotrzebowań rynku, i nie przeczę że ów nauczyciel jest przypadkiem skrajnym i prawdopodobnie nie było nikogo takiego w historii ludzkości.
Potrzeby psychiczne są często dużo ważniejsze od fizycznych \ materialnych. Miłość również jest swego rodzaju implikacją procesów rynkowych bo: aby zaistniała muszą być spełnione rynkowe warunki. Musi być ziemia jako warunek działania, praca jaką wkłada się w poszukiwania partnera, czas, który na to należy przeznaczyć i kapitał doświadczeń jaki zaoszczędziliśmy przez życiową naukę.
Kiedy Tomek dochodzi do wniosku że poziom potrzeb psychicznych jakimi są bliskość, miłość etc. wzrosły na tyle że należy zacząć poszukiwania partnerki, uruchamia proces, który ma na celu wykonanie pracy mającej wdrożyć zainteresowanie jego potencjalnej partnerki ku jego osobie. Jest to cholernie trudna praca, szczególnie że zakładamy że Tomek jest szpetny jak autor tego bloga.
Geneza sprowadza się do preferencji czasowej – człowiek zawsze wyżej ceni wykorzystanie dobra, które osiągnie wcześniej niż to które uda mu się zdobyć później.
Niska preferencja czasowa, oznacza szybsze wykorzystanie zastosowania swojego pomysłu, przez co zysk osiąga się (lub traci) szybciej, co napędza wzajemną gospodarkę i sprawia że wszystko lepiej działa. Wysoka preferencja czasowa obrazuje pewien typ człowieka tchórzliwego, który wykorzystanie swojego projektu woli odkładać na później. Często może to przynieść korzyści, ale osoby o bardzo wysokiej preferencji czasowej w rzeczywistości NIE ISTNIEJĄ.
Wrócę do tego później:
Jeżeli Tomek powodowany uczuciem, którego nie ma gdzie spożytkować, postanowi kogoś znaleźć, musi podjąć działanie. To jest początek! Zawsze zaczyna się od działania.
Jeżeli działanie zostanie podjęte zaczyna się praca, aby praca mogła być wykonana potrzebne są warunki życiowe, powietrze (do oddychania, ziemia etc. są to elementy tak zwane wspólne, może poza ziemią, bo z nią jest nieco inaczej) Do kontynuacji pracy potrzebne są czynniki produkcyjne na których Tomek wytworzy zaplecze do stworzenia swojego dobra konsumpcyjnego, którym w założeniu jest ślub z Kasią.
Czynnikami produkcyjnymi w tym wypadku są „przepisy”, których Tomek nauczył się i są nieograniczone ilościowo. Ale zaraz, STOP...
Najpierw musimy wykalkulować w którym kierunku ma zmierzyć nasze działanie i tu uruchamia się prawo użyteczności krańcowej.
Tomek wybiera między trzema dzielnicami : A, B i C.
Jeżeli uzna że największe prawdopodobieństwo spotkania Kasi jest na dzielnicy A, porzuci plany o szukaniu na B i C, oznacza to że w ludzkim działaniu, w pierwszej kolejności zrealizujemy ten pomysł, który w założeniu (partykularnym) powinien nam przynieść największe zyski.
Tomek podejmuje działanie powodowany potrzebą zaspokojenia swojej chuci, więc używa kapitału wiedzy jaką zgromadził o występowaniu Kasi i postanowił wyruszyć na tą dzielnicę, w której spotkanie jej jest najbardziej prawdopodobne.
Nawet samo wyjście z domu jest podjęciem pracy, ziemia jest wymagana do tego, powietrze również. Następnie używamy tak zwanych „przepisów”. Czyli czynników które występują w umyśle i stanowią jego nieograniczoną własność. Tomek spotykając Kasię postanawia od razu użyć jednego z tych „przepisów” i zwyczajnie zagadać ( bo ten akurat przepis mówił na temat zagadywania do kobiet) gdyby miał wysoką preferencję czasową, pewnie by zrezygnował, ale potrzeba psychiczna była na tyle wysoka, że tego nie zrobił.
A więc czy chcemy tego czy nie wasze poruszamy się w RYNKU... o nieistnieniu z logicznego punktu widzenia osób o wysokiej preferencji czasowej napisze później bo dzisiaj już mi się nie chce.

Nudne?
Kto ci kazał czytać?

niedziela, 4 lipca 2010

Nie !

Nie pisałem tak długo że zapomniałem hasła. Ech, Obecnie pracuje nad porównaniem pewnych zależności między papierem a kruszcem, więc jeśli ktoś jest zainteresowany to niech wpada do mnie i poczyta...